Akurat musiały mnie w tej chwili, zostawić z nim...,Co on sobie myśli, że od tak przebaczę mu za to że mnie zlewał przez 17 lat mojego życia.Nie!!, nie zrobię tego, ma on szczęście że nie umiem mówić jak na razie, bo bym zaczęłam krzyczeć co sił w gardle żeby go stąd wyprowadzili.
-Cześć kochanie, jak się czujesz?-podchodzi do mojego łóżka, przysuwając krzesło po czym siada na nim i patrzy na mnie z współczuciem.
Patrze na niego i wymuszam uśmiech, po chwili spuszczając głowę dół i bawię się dłońmi. Tata kładzie dłoń na mojej dłoni.Gdy wyczuwam dotyk odrazu sie wyrywam i odwracam na drugą stronę.
-Madi proszę daj mi szanse,wiem że cię zaniedbywałem przez te lata,ale zrozum po śmierci twojej mamy i mojej żony kompletnie sie załamałem i pochłonąłem w wir pracy, zapominając o tym że mam córkę, która potrzebuje taty, zostawiając ją samą z bólem po stracie bliskiej osoby.-mówi to tak łamliwym głosem ,że zaraz pomyśle że się rozpłacze, ale tak sie nie dzieje, bo słyszę jak wstaje i podchodzi w stronę okna żeby spojrzeć mi w oczy.
- Znajdę dla ciebie najlepszą klinikę na świecie i uleczymy cię z tego raka-mówi z półuśmiechem, w jego oczach widać nadzieję na to że rzeczywiście może tak się stać.Ale ja już w to nie wierzę,ja nie mam ojca.. mam tylko przyjaciółki i babcię której dawno nie widziałam.Szkoda że jej tu nie ma już dawno by mu przemówiła do rozsądku...że trochę za późno jak na ojcowskie uczucia.Kiedy on tak stoi na przeciw mnie, patrząc w moją stronę.Odwracam się w drugą stronę zamykam oczy i udaję że zasypiam.Ojciec wychodzi wzdychając i przez chwilę zostaję sama,dopóki nie słyszę chichotu dziewczyn.Otwieram oczy i widzę dwie moje przyjaciółki
-Oj kochana dałaś mu popalić i to jeszcze nie wypowiadając ani jednego słowa-mówi to Caroline
-Zgadzam się z tobą karo,wyszedł lekko podłamany ale w sumię należało mu się, powinien być lepszym ojcem-Uśmiecha się kate i chwyta za rękę
-Lekarz powiedział że jutro zaczniesz mówić i pyta czy zgadzasz się na chemioterapię.
środa, 27 lipca 2016
wtorek, 23 lutego 2016
Roździał 23
-Ale ciociu ja nie chce cie opuszczać,tu czuje spokój którego nie czuje tam... w świecie realnym-patrze na nią ze łzami w oczach, na co ona przygarnia mnie do siebie
-Wiem, skarbie wiem.. ale wiesz nikt nie powiedział że życie będzie takie łatwe- spojrzała na mnie z współczuciem ,a po chwili odsunęła się chwyciła za ręce i uśmiechnęła się do mnie mówiąc
- Ale ty masz więcej siły w sobie, niż niejedna istota czy człowiek na tym świecie. Jestem pewna że od tej chwili wszystko się zmieni na lepsze.
Po chwili zaczęła się rozpływać a ja krzycząc ,,CIOCIU WRÓĆ!!!'' upadłam na kolana a cała polana na której jestem zaczęła znikać a mnie ogarnęła ciemność.
Nie wiem ile w niej jestem, ale nagle zobaczyłam ostre światło, tak ostre że ledwo mogę na nie spojrzeć.
nie mogę jest zbyt ostre muszę zamknąć oczy..
- Madi proszę nie zamykaj oczu wróć do nas- słyszę krzyk i łkanie
kto to? nie potrafię rozpoznać głosu..czuje dotyk ręki która mną delikatnie potrząsa,więc postanawiam otworzyć oczy jeszcze raz.Teraz światło tak mnie nie razi,a pierwszą osobą którą rozpoznaje jest moja przyjaciółka Kathrine,potem widzę Carol tylko jednej osoby nie mogę rozpoznać.Wszyscy stoją mając łzy w oczach,rozmawiają ze sobą przytulają do siebie tylko kat popada w histerie.Nagle odwróciła się do mnie i wpadła w szok.Patrze na nią,chce coś powiedzieć ale nie potrafię. Jedyne co potrafię to uśmiech,a kat rzuciła się do mnie w uścisku.
-Jak mogłaś nas tak nastraszyć!?-powiedziała nieco głośniej,nadal mnie przytulając-Myślałaś że zabijając siebie z powodu głupiej choroby przyniesiesz nam ulgę?-puściła mnie,patrzy na mnie groźnie ale też napływają jej łzy do oczu
-Jesteś głupia myśląc że nikt by za tobą nie tęsknił,że nikt by cie nie wspierał.Wiesz powinnyśmy cie zostawić ale nadal tu jesteśmy,bo jesteś dla nas jak siostra. A jeszcze jedno, jest twój ojciec i chce z tobą pogadać,nie chce słyszeć sprzeciwu,wiem że to palant, ale może po twojej niemądrej akcji trochę się zmienił-doznaje szoku mój tata?. Przecież ja go nigdy nie obchodzę,zawsze sama musiała sobie radzić więc czemu właśnie teraz?. Może ten pomysł z tym postrzeleniem sie nie był wcale taki zły... przynajmniej mam z tego jakiś profit...
Nim sie zorientowałam dziewczyn już nie było, a w pokoju został tylko mój ojciec.
-Wiem, skarbie wiem.. ale wiesz nikt nie powiedział że życie będzie takie łatwe- spojrzała na mnie z współczuciem ,a po chwili odsunęła się chwyciła za ręce i uśmiechnęła się do mnie mówiąc
- Ale ty masz więcej siły w sobie, niż niejedna istota czy człowiek na tym świecie. Jestem pewna że od tej chwili wszystko się zmieni na lepsze.
Po chwili zaczęła się rozpływać a ja krzycząc ,,CIOCIU WRÓĆ!!!'' upadłam na kolana a cała polana na której jestem zaczęła znikać a mnie ogarnęła ciemność.
Nie wiem ile w niej jestem, ale nagle zobaczyłam ostre światło, tak ostre że ledwo mogę na nie spojrzeć.
nie mogę jest zbyt ostre muszę zamknąć oczy..
- Madi proszę nie zamykaj oczu wróć do nas- słyszę krzyk i łkanie
kto to? nie potrafię rozpoznać głosu..czuje dotyk ręki która mną delikatnie potrząsa,więc postanawiam otworzyć oczy jeszcze raz.Teraz światło tak mnie nie razi,a pierwszą osobą którą rozpoznaje jest moja przyjaciółka Kathrine,potem widzę Carol tylko jednej osoby nie mogę rozpoznać.Wszyscy stoją mając łzy w oczach,rozmawiają ze sobą przytulają do siebie tylko kat popada w histerie.Nagle odwróciła się do mnie i wpadła w szok.Patrze na nią,chce coś powiedzieć ale nie potrafię. Jedyne co potrafię to uśmiech,a kat rzuciła się do mnie w uścisku.
-Jak mogłaś nas tak nastraszyć!?-powiedziała nieco głośniej,nadal mnie przytulając-Myślałaś że zabijając siebie z powodu głupiej choroby przyniesiesz nam ulgę?-puściła mnie,patrzy na mnie groźnie ale też napływają jej łzy do oczu
-Jesteś głupia myśląc że nikt by za tobą nie tęsknił,że nikt by cie nie wspierał.Wiesz powinnyśmy cie zostawić ale nadal tu jesteśmy,bo jesteś dla nas jak siostra. A jeszcze jedno, jest twój ojciec i chce z tobą pogadać,nie chce słyszeć sprzeciwu,wiem że to palant, ale może po twojej niemądrej akcji trochę się zmienił-doznaje szoku mój tata?. Przecież ja go nigdy nie obchodzę,zawsze sama musiała sobie radzić więc czemu właśnie teraz?. Może ten pomysł z tym postrzeleniem sie nie był wcale taki zły... przynajmniej mam z tego jakiś profit...
Nim sie zorientowałam dziewczyn już nie było, a w pokoju został tylko mój ojciec.
Subskrybuj:
Posty (Atom)