Akurat musiały mnie w tej chwili, zostawić z nim...,Co on sobie myśli, że od tak przebaczę mu za to że mnie zlewał przez 17 lat mojego życia.Nie!!, nie zrobię tego, ma on szczęście że nie umiem mówić jak na razie, bo bym zaczęłam krzyczeć co sił w gardle żeby go stąd wyprowadzili.
-Cześć kochanie, jak się czujesz?-podchodzi do mojego łóżka, przysuwając krzesło po czym siada na nim i patrzy na mnie z współczuciem.
Patrze na niego i wymuszam uśmiech, po chwili spuszczając głowę dół i bawię się dłońmi. Tata kładzie dłoń na mojej dłoni.Gdy wyczuwam dotyk odrazu sie wyrywam i odwracam na drugą stronę.
-Madi proszę daj mi szanse,wiem że cię zaniedbywałem przez te lata,ale zrozum po śmierci twojej mamy i mojej żony kompletnie sie załamałem i pochłonąłem w wir pracy, zapominając o tym że mam córkę, która potrzebuje taty, zostawiając ją samą z bólem po stracie bliskiej osoby.-mówi to tak łamliwym głosem ,że zaraz pomyśle że się rozpłacze, ale tak sie nie dzieje, bo słyszę jak wstaje i podchodzi w stronę okna żeby spojrzeć mi w oczy.
- Znajdę dla ciebie najlepszą klinikę na świecie i uleczymy cię z tego raka-mówi z półuśmiechem, w jego oczach widać nadzieję na to że rzeczywiście może tak się stać.Ale ja już w to nie wierzę,ja nie mam ojca.. mam tylko przyjaciółki i babcię której dawno nie widziałam.Szkoda że jej tu nie ma już dawno by mu przemówiła do rozsądku...że trochę za późno jak na ojcowskie uczucia.Kiedy on tak stoi na przeciw mnie, patrząc w moją stronę.Odwracam się w drugą stronę zamykam oczy i udaję że zasypiam.Ojciec wychodzi wzdychając i przez chwilę zostaję sama,dopóki nie słyszę chichotu dziewczyn.Otwieram oczy i widzę dwie moje przyjaciółki
-Oj kochana dałaś mu popalić i to jeszcze nie wypowiadając ani jednego słowa-mówi to Caroline
-Zgadzam się z tobą karo,wyszedł lekko podłamany ale w sumię należało mu się, powinien być lepszym ojcem-Uśmiecha się kate i chwyta za rękę
-Lekarz powiedział że jutro zaczniesz mówić i pyta czy zgadzasz się na chemioterapię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz