lekarz wydaje jakieś polecenia pielęgniarka podaje jakiś zastrzyk sama nie wiem co w nim jest.
Z tego co widziałam po jakimś czasie tętno się ustabilizowało.No i właśnie podszedł do nas lekarz.
-Jesteście dla niej rodziną?
-Nie nie jesteśmy,ale czy może pan powiedzieć nam jaki aktualnie jest jej stan i czy to może sie powtórzyć?
-Przykro mi ale wszelakie informacje udzielam tylko rodzinie
-Naprawdę nie może pan nic powiedzieć
-naprawdę nie mogę,takie są procedury.
-No dobrze dziękuje.
W tym momencie lekarz sie od nas odwrócił i poszedł w kierunku innych pacjentów.Odwróciłam sie do hazzy ,a on stał jak wryty patrząc na mandi.
-Harry żyjesz?-pytam, a on nic dalej stoi jakby zobaczył ducha
-HARRY!!!-krzyczę mu wprost do ucha co powoduje że budzi sie z zamyślenia i pociera ucho
-AŁA!! Nie umiesz delikatniej?
-Nie, nie umie.-wyciągam język ale jakoś to nie sprawia mu uśmiechu bo stoi smutny.
-Kat to nie podziała tym razem..
-Dobra powiedz o czym myślisz bo widzę że coś cie trapi.-szturcham go w ramie tak żeby na mnie spojrzał.
-Ona nie może umrzeć dopiero co ją poznałem....a... uważam jakbym znał ją całe moje życie.Pewnie uznasz to za głupie ,ale... tak jest i nie mogę na to nic poradzić.-Patrzy na mnie ze łzami,oj biedny Harry aż mi sie go zrobiło żal.Podeszłam do niego i pozwoliłam mu sie wtulić w swoje ciało
-Mandi nie umrze masz moje słowo.
-Obiecujesz-chlipie
-Tak obiecuje-Kłamie w dobrej wierze bo nie mogę go zapewnić czy rzeczywiście tak sie stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz