niedziela, 23 sierpnia 2015

roździał 21

Gdy nagle maszyny podtrzymujące życie zaczęły piszczeć,do sali wbiegli lekarze nam kazali sie odsunąć.Nie wiedziałam sama co sie dzieje?!.Boże tylko nie ona,nie nasza najukochańsza Mandi,błagam niech ona to przeżyje.Patrze przez okno gdy lekarze reanimują moją przyjaciółkę...
lekarz wydaje jakieś polecenia pielęgniarka podaje jakiś zastrzyk sama nie wiem co w nim jest.
Z tego co widziałam po jakimś czasie tętno się ustabilizowało.No i właśnie podszedł do nas lekarz.
-Jesteście dla niej rodziną?
-Nie nie jesteśmy,ale czy może pan powiedzieć nam jaki aktualnie jest jej stan i czy to może sie powtórzyć?
-Przykro mi ale wszelakie informacje udzielam tylko rodzinie
-Naprawdę nie może pan nic powiedzieć
-naprawdę nie mogę,takie są procedury.
-No dobrze dziękuje.
W tym momencie lekarz sie od nas odwrócił i poszedł w kierunku innych pacjentów.Odwróciłam sie do hazzy ,a on stał jak wryty patrząc na mandi.
-Harry żyjesz?-pytam, a on nic dalej stoi jakby zobaczył ducha
-HARRY!!!-krzyczę mu wprost do ucha co powoduje że budzi sie z zamyślenia i pociera ucho
-AŁA!! Nie umiesz delikatniej?
-Nie, nie umie.-wyciągam język ale jakoś to nie sprawia mu uśmiechu bo stoi smutny.
-Kat to nie podziała tym razem..
-Dobra powiedz o czym myślisz bo widzę że coś cie trapi.-szturcham go w ramie tak żeby na mnie spojrzał.
-Ona nie może umrzeć dopiero co ją poznałem....a... uważam jakbym znał ją całe moje życie.Pewnie uznasz to za głupie ,ale... tak jest i nie mogę na to nic poradzić.-Patrzy na mnie ze łzami,oj biedny Harry aż mi sie go zrobiło żal.Podeszłam do niego i pozwoliłam mu sie wtulić w swoje ciało
-Mandi nie umrze masz moje słowo.
-Obiecujesz-chlipie
-Tak obiecuje-Kłamie w dobrej wierze bo nie mogę go zapewnić czy rzeczywiście tak sie stanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz